Poniedziałek

Po Krakowie znowu poszliśmy e góry. No... Mniej, więcej, bo właściwie wyruszaliśmy nad staw. Droga nie była ani trudna, ano łatwa. Przeszliśmy aż przez trzy skróty. Dobrze, że po drodze można było napić się ze źródełka oraz ochłodzić się tą zimną, źródlaną wodą. Dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy o górach, np. że świerk to po góralsku smrek. Oprowadzał nas sam Bartek Gąsienica, zdobywca Pucharu Zakopanego w narciarstwie alpejskim. Na miejscu ujrzeliśmy najpiękniejszy i największy staw, jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Morskie Oko otoczone górami wyglądało jak coś egzotycznego, czego nie spodziewalibyśmy się znaleźć w Polsce.


Po obiedzie szykowaliśmy się do pójścia na termy. Każdy włożył stroje kąpielowe pod ubranie, by nie musieć się przebierać i zaoszczędzić czas. W środku oraz na zewnątrz czekało na nas kilka basenów, jacuzzi, trzy zjeżdżalnie, zniekształcające lustra, oraz różne basenowe dodatki, jak np. Rwąca Rzeka. Mogliśmy się zrelaksować w gorącej wodzie na dworze, gdzie powietrze już takie gorące nie było, gdyż zbliżała się już 21. Dobra zabawa połączona z wypoczynkiem dla ciała po tylu dniach chodzenia mimo wszystko bardzo nas zmęczyła. Czekaliśmy na dworze na transport w spodenkach i jeszcze trochę mokrych włosach. Na szczęście noc, jak i dzień była ciepła.

Myśleliśmy, że to koniec dzisiejszego dnia, było już późno, a my padaliśmy ze zmęczenia. Okazało się jednak, że mamy jeszcze zrobić próby do jutrzejszego Happeningu. Nie wyszły one nam zbyt dobrze przez ogólne zmęczenie. Później mimo możliwości pójścia spać, wiele osób nie zmrużyło oka jeszcze przez kilka osób, bo musieli wszystko przygotować.

Komentarze

Popularne posty